NAD PIĘKNYM MODRYM DUNAJEM....czyli o pierwszej zagranicznej wycieczce uczniów

     Budapeszt – stolica i największe miasto Węgier, położone w północnej części kraju, nad Dunajem, jedna
z najważniejszych metropolii Europy Środkowej a także 8,  najludniejsze miasto wśród stolic Europy. Stanowi wielki ośrodek kulturalny i naukowy, jest też ważnym centrum turystycznym i uzdrowiskowym .

    To do tego pięknego miasta została zorganizowana w dniach  14- 15 maja 2018 pierwszy raz w dziejach naszej szkoły 2- dniowa zagraniczna wycieczka.

      Pomysłodawczynią była pani Agnieszka Talarek, która zaproponowała przyłączenie się naszych gimnazjalistów do grupy uczniów z Jurkowa. Pomysł spotkał się z aprobatą uczniów i ich rodziców i tak po kilku miesiącach przygotowań ruszyliśmy w podróż...o 3.45, w  samym środku nocy. Mimo wczesnej pory wyjazdu, do miejsca docelowego dotarliśmy dopiero przed południem, a to za sprawą korków drogowych...za to pełni zapału i gotowi na podbój Budapesztu. Przy  Placu Bohaterów, jednym  z największych i najpiękniejszych placów w Budapeszcie (w  jego centrum stoi Pomnik Tysiąclecia, czyli Pomnik Bohaterów, będący symbolem państwowości węgierskiej) pierwszym punkcie programu, spotkaliśmy się z naszym węgierskim przewodnikiem, który towarzyszył nam też w ciągu drugiego dnia pobytu. Z nim udaliśmy się na dziedziniec zamku Vajdahunyad, uznany za jeden z najpiękniejszych zabytków miasta (mnie osobiście przypominał zamek z bajki Disneya :) Następny na naszej liście był węgierski Parlament. Wielkość i piękno tego obiektu podziwialiśmy najpierw "od strony lądowej" po krótkim spacerze uliczkami miasta. Przed głównym wejściem do Parlamentu, na placu, w  ruch poszły komórki i wszelkie inne nośniki, bo byliśmy świadkami zmiany warty żołnierzy węgierskich. Mogliśmy też zauważyć turystów z innych krajów, którzy próbowali zrobić sobie zdjęcie z żołnierzami. Ich dziwne pozy wywołały wiele uśmiechu na twarzach obserwatorów. Zanim wróciliśmy do autokaru, kluczyliśmy jakiś czas uliczkami, mogąc podziwiać architekturę miasta. Kolejny przystanek.... góra Gellerta, skąd roztacza się jeden z najpiękniejszych widoków na cały Budapeszt. Meandry Dunaju, mosty, pływające statki i amfibie...to wszystko ukazało sie naszym oczom wprawiając w zachwyt. Co rusz słychać było "ochy" i "achy" zachwytu. Nieco wyżej mogliśmy podziwiać Cytadelę oraz Statuę Wolności. Stamtąd po sesji zdjęciowej udaliśmy się na rejs po Dunaju, wykorzystując piękną pogodę i zmieniając kolejność zwiedzania( na następny dzień zapowiadano deszcz). Godzina spędzona na statku rejsowym dla turystów, to niezapomniane widoki budowli stojących na obu brzegach Dunaju, wiatr we włosach i szum fal.

    Na nocleg udaliśmy się do hotelu "Atlantic". Gospodarze przydzielili nam pokoje a następnie zaprosili na obiadokolację, która nie wszystkim jednak przypadła do gustu. Trzeba przyznać, że noc nie należała do łatwych. Niektórzy, czy to pod wpływem zmiany łóżka, czy "dzięki"  współlokatorom....nie zmrużyli oka. Opiekunowie też, próbując znaleźć odpowiedni środek nasenny. Poranek powitał nas rzęsistym deszczem...O zgrozo! Przepowiednie się sprawdziły!

    Drugi dzień,  zaopatrzeni w płaszcze przeciwdeszczowe, które przy tak obfitych opadach i tak na niewiele się zdały....rozpoczęliśmy od zwiedzenia zamkowego wzgórza (Zamek Budański). Szum deszczu skutecznie zagłuszał jednak  przewodnika, dlatego szybka decyzja. Jedziemy na Baszty Rybackie. Może tam uda się trochę schronić przed ulewnym deszczem. Przy pięknej pogodzie moglibyśmy znów delektować się pięknymi widokami na panoramę miasta, ale nie w taki dzień. Szybki rzut oka na piękne budowle... i sprint do autokaru. Gdy zajęliśmy miejsca , by udać sie w półgodzinną trasę do Szentendre, gdzie znajduje się Muzeum Marcepanu, nieśmiało wyjrzało zza chmur słońce i przestało padać. Na miejscu przewodnik oprowadził nas krętymi uliczkami miasteczka , opowiedział o jego historii i lokalnej kuchni , a następnie podprowadził pod miejsce, z którego słynie naprawdę Szentendre - Muzeum Marcepanu. Zanim weszliśmy, każdy miał możliwość posmakowania marcepanu w jego czystej postaci( jeśli ktoś nie wie co to takiego, to już śpieszę z wyjaśnieniami- marcepan to nic innego jak słodka masa cukiernicza utworzona głównie z prażonych i zmielonych migdałów i cukru z dodatkiem olejku migdałowego).Następnie mogliśmy rozejrzeć się po specjalnych stanowiskach muzealnych i podziwiać dzieła umieszczone za szybami. Czego tam nie było?.... księżna Diana, myszka Mickey, bukiety kwiatów, popiersia wielkich i znanych ludzi, miniatury budowli, miast.....a wszystko z marcepanowej masy. Na koniec odwiedziliśmy lokalny sklepik oferujący słodkości z marcepana. Każdy kto miał jeszcze kilka tysięcy wolnych forintów (lokalna waluta) mógł zrobić zakupy przed powrotem do domu w  kramikach rozstawionych wzdłuż uliczek. Ostatni punkt programu zaliczony! Czas na powrót. Jeszcze podziękowania dla naszego miłego przewodnika, pana Ferenca i możemy ruszać. Planowany powrót do domu ... 22.00, jednak pogoda sprawia, że jesteśmy godzinę wcześniej. Zmęczeni długą drogą, ale zadowoleni.                                                                

                                                                                                                   (opr. Aldona Bach)