Wycieczka w Góry Świętokrzyskie
- Szczegóły
- Nadrzędna kategoria: Archiwum
- Pabijan_R
- Odsłony: 2277
Już bardzo dawno nie byliśmy w tym zakątku Polski. Dlatego wczesnym rankiem 2 czerwca wyruszamy w kierunku Nowej Słupi, gdzie czekała na nas pani przewodnik. Podróż przebiegła sprawnie i nasza duża gromadka ( 54 uczniów i 5 opiekunów ) dotarła do stóp Łysej Góry ( 595 m n.p.m.) Szlak rozpoczyna się od kamiennego Pielgrzyma, nazywanego św. Emerykiem. Legend związanych z figurą jest bardzo wiele. Według najbardziej popularnej pielgrzym skamieniał za swą pychę, gdy stwierdził, że dzwony klasztorne na Świętym Krzyżu biją na jego cześć. Od tej pory figura przesuwa się z prędkością jednego ziarnka piasku na rok, a gdy dotrze na szczyt, nastąpi koniec świata.
Wkraczamy w teren Świętokrzyskiego Parku Narodowego. Na szczyt Łysej Góry prowadzi nas niebieski szlak. Jest on nazywany Królewską Drogą, gdyż wędrowali nią polscy królowie m. in. Kazimierz Jagiellończyk, Zygmunt I, Władysław IV czy Jan Kazimierz, a także Władysław Jagiełło, który pielgrzymował na Święty Krzyż przed wieloma wyprawami wojennymi. Ścieżka prowadzi nas wśród starych jodeł, które należą do najwyższych i najstarszych w Polsce. Po drodze przechodzimy mijając kapliczki ze stacjami Drogi Krzyżowej, z rzeźbami wykonanymi ręką miejscowego artysty. Pani przewodnik opowiedziała nam legendę, która tłumaczy rodowód symbolu parku. Otóż Emeryk, syn króla Węgier, udając się do Polski do swego wuja Bolesława Chrobrego otrzymał na drogę od ojca relikwie Krzyża Świętego. W czasie powitalnego polowania młody królewicz dostrzegł w lesie jelenia i ruszył za nim w pogoń. Gdy wyciągnął z kołczana strzałę, aby zabić zwierzę, dostrzegł między rogami świetlisty krzyż. Chwilę później tajemnicze zwierzę rozmyło się jak kamfora, a królewicz węgierski zorientował się, że zabłądził w ciemnym obcym lesie. Młodemu Emerykowi ukazał się Anioł, który kazał królewiczowi podążać za nim, a w miejscu, gdzie go doprowadzi, pozostawić to, co Emeryk ma najcenniejszego. Miejscem przeznaczenia okazała się drewniana kaplica na szczycie Łysej Góry, a królewicz zrozumiał, że tu właśnie powinien złożyć relikwiarz Świętego Krzyża, który otrzymał od ojca.
Słuchając opowieści pani przewodnik wychodzimy z lasu i docieramy do obszernej polany. Przed nami widok klasztoru. Budowla jest imponująca. Nad bramą wejściową widnieje symbol benedyktynów łysogórskich - podwójny krzyż, którego wyższe ramię jest węższe od niższego. Przeszłość klasztoru na Łysej Górze ginie w odmętach historii. Bardzo jednak prawdopodobne, że relikwiarz Świętego Krzyża trafił do Polski z Węgier w XIII wieku, jako dar króla Węgier Stefana V dla księcia Bolesława Wstydliwego. Na początku XIV wieku król Władysław Łokietek przekazał krzyż benedyktynom łysogórskim, czym rozpoczął w Polsce kult Drzewa Krzyża Świętego. Klasztor świętokrzyski ma interesującą, ale jednocześnie burzliwą i momentami okrutną historię, z której najbardziej dramatycznym okresem wydaje się ten, gdy w klasztorze urządzono ciężkie więzienie (koniec XIX w. i okres dwudziestolecia międzywojennego). Nie mniej tragiczne wydarzenia miały tu miejsce w czasie drugiej wojny światowej, która na Świętym Krzyżu rozpoczęła się zbombardowaniem klasztoru w pierwszych dniach września, a potem aresztowaniami i represjami braci zakonnych. Niemcy założyli tu obóz jeniecki dla Rosjan, którzy zginęli w większości straszną śmiercią głodową.
Wchodzimy w obręb klasztoru. Z należną powagą zwiedzamy kościół pod wezwaniem Trójcy Świętej, w którego wnętrzach na szczególną uwagę zasługują olbrzymie obrazy, m.in. ten przedstawiający legendę o św. Emeryku. Oglądamy ekspozycję muzeum misyjnego, gdzie zgromadzono przedmioty z kilku kontynentów, na których prowadzona jest praca misyjna. Dużym przeżyciem duchowym jest dla nas ucałowanie relikwii Krzyża Świętego, które przechowywane są w Kaplicy Oleśnickich. Chcąc oszczędzić dzieciom traumatycznych przeżyć opiekunowie nie decydują się na oglądanie zmumifikowanego ciała księcia Jeremiego Wiśniowieckiego. Od krypty zdecydowanie woleliśmy widok zewnętrzny kościoła i klasztoru. Jeszcze „obowiązkowe” zakupy pamiątek i opuszczamy historyczne miejsce. W 1966 r. na Łysej Górze powstała świątynia najnowszej „religii”: wieża radiowo-telewizyjna o wysokości 157 m, która zapewnia odbiór stacji radiowych i telewizyjnych w promieniu ponad 150 km.
Niestety zaczyna padać deszcz. Trzeba koniecznie jednak zobaczyć gołoborza, które pokrywają część północnego stoku Łysej Góry. Nazwa gołoborze jest terminem ludowym nadanym przez miejscową ludność. Określa ona obszary bezleśne (gołe od boru) znajdujące się na stokach pasm górskich. Gołoborza zbudowane są z bloków kambryjskiego piaskowca kwarcytowego powstałych ponad 500 mln lat temu. Na Łysej Górze powstało największe w Górach Świętokrzyskich pole nagiej pokrywy blokowej. Gołoborze to nosi imię znanego botanika prof. R. Kobendzy i zajmuje 3,84 ha powierzchni.
Autokarem, który wyjątkowo wyjechał po naszą ekipę na szczyt Łysej Góry (mocno pada), jedziemy teraz do miejscowości Święta Katarzyna. Naszym celem jest Muzeum Minerałów i Skamieniałości. W muzeum oglądamy jedną z największych w Polsce kolekcji okazów pochodzących z Gór Świętokrzyskich i różnych miejsc świata – między innymi minerały pospolite (skałotwórcze), odmiany kwarcu i skaleni, rudy metali, a także najrzadsze i najszlachetniejsze – rubiny, szafiry, szmaragdy. Podziwiamy skamieniałości od najstarszych – sprzed ponad 500 milionów lat, aż po kości zwierząt plejstoceńskich - sprzed kilkunastu tysięcy lat. Dużą atrakcją jest stukilogramowy okaz kryształu górskiego z Arkansas oraz wielokrotnie nagradzana, unikatowo szlifowana kolekcja krzemienia pasiastego z Gór Świętokrzyskich, wielkie geody agatowe i ametystowe, kolekcja malachitów z Konga a także unikatowe amonity i łodziki. W muzeum zwiedzamy też szlifiernię krzemienia pasiastego, w której zobaczyliśmy pokaz szlifowania. Większość naszych turystów nabywa w sklepiku okazy ciekawych minerałów i skał.
Kolejnym etapem wycieczki jest dąb Bartek, jedziemy więc do Zagnańska. Dąb Bartek to najsłynniejsze polskie drzewo, stanowiące jedną z największych atrakcji turystycznych okolicy i Gór Świętokrzyskich. Swoją popularność zawdzięcza swej budowie, ale głównie wiekowi. Okazuje się bowiem, że Dąb Bartek jest największym i najstarszym znanym w Polsce drzewem. Jego wymiary jak i wiek są rzeczywiście imponujące. Dąb Bartek mierzy obecnie 30 metrów wysokości, obwód pnia na wysokości 1,3 m wynosi 9,85 m, a średnica korony to ok. 40 metrów. Ze względu na spróchniały pień trudno jest dokładnie oszacować wiek drzewa, ale naukowcy określili, że Dąb Bartek liczy sobie od 645 do 670 lat, choć według tradycji drzewo ma aż 1200 lat. Ze względu na swój sędziwy wiek Bartek uznany został za pomnik przyrody i objęty ochroną prawną. Z historią dębu związane jest wiele legend, które opowiedziała nam pani przewodnik. Według niektórych z nich w cieniu dębu odpoczywali Bolesław Krzywousty i Jan III Sobieski. W latach 20. obumarłe fragmenty pnia wnętrza drzewa zabezpieczono betonowymi plombami a dla jego ochrony postawiono podpory teleskopowe i zamontowano instalację odgromową. Niestety próchnienie pnia stanowi poważny problem dla istnienia dębu, który i tak poważnie ucierpiał w wyniku pożaru w roku 1906, oraz od uderzenia pioruna w roku 1991. Piorun poważnie uszkodził jeden z konarów drzewa i spowodował zapalenie się pnia. Mimo wielu dramatycznych przeżyć Dąb Bartek jest nadal drzewem żywym, jest symbolem siły i wytrwałości. Jego wizerunek wykorzystują nawet politycy w swych kampaniach. Pozostaje nam tylko mieć nadzieję, że jeszcze przez długie lata będzie cieszył wzrok odwiedzających go turystów. Szkoda tylko, że Bartek nie był dla nas łaskawy I nie rzucał cienia, bo z nieba lały się na nas strugi deszczu i trzeba się było szybko ewakuować do autokaru.
Jedziemy teraz do Kielc. Tu chcemy zwiedzić rezerwat geologiczny Kadzielnia. Sięgając do historii dowiadujemy się od pani przewodnik , że kamieniołom na Kadzielni istniejący od XVII w. dostarczał surowca m. in. do wypalania wapna. Około 1770 r. powstał pierwszy piec do wypalania wapna, zbudowany z inicjatywy biskupa Kajetana Sołtyka. Wydobycie surowca skalnego stało się przyczyną powstania głębokiego wyrobiska, na najniższym poziomie zalewanego wodami podziemnymi. Dziś Kadzielnia jako efekt trwającej 200 lat działalności górniczej jest terenem niezwykle atrakcyjnym pod względem naukowym, dydaktycznym i krajobrazowym. W 1962 roku, w części kamieniołomu powstał ścisły rezerwat przyrody nieożywionej. Wapienne podłoże rezerwatu Kadzielnia jest także stanowiskiem występowania wielu rzadkich i chronionych gatunków roślinności wapiennolubnej, natomiast w jaskiniach występują cenne gatunki nietoperzy i pająków. U stóp ściany skalnej powstał park rekreacyjny z oddanym w 1971 r. do użytku amfiteatrem, zmodernizowany w 2010 r. Teren Kadzielni jest jednym z najbardziej znanych obszarów jaskiniowych, czyli krasowych w Górach Świętokrzyskich, występuję tu 25 jaskiń i schronisk skalnych. Od 2004 prowadzono prace nad udostępnieniem dla turystów kilku tutejszych jaskiń. W wyniku wspominanych działań połączono trzy jaskinie: Jaskinie Odkrywców, Prochownię i Szczelinę na Kadzielni. Podziemna trasa turystyczna ma ok. 160 metrów. Na tym skończyliśmy zwiedzanie.
Czas wracać do domu. Zaglądamy jeszcze do galerii handlowej „Kielce”, gdzie nasza „wesoła gromadka” regeneruje nadwątlone siły w przybytku „zbiorowego tycia”. Późnym wieczorem docieramy do Lewniowej, gdzie na swoje pociechy czekają już stęsknieni rodzice.
Swoje wrażenia z wycieczki opisał Bogdan Toboła